Rozdział 8

Streferzy zbierali się już na kolację. Vera, Thomas, Minho i Chuck siedzieli tam i czekali, aż dostatną swój przydział. Tego dnia też były kanapki, tylko że tym razem przełożone sałatą. Smakowały dosyć normalnie. Cała czwórka siedziała w milczeniu. Nie mieli tematów do rozmowy, oprócz tego co stało się wczoraj. Lepiej było się nie odzywać. Wiedzieli, że każde słowo w tą stronę mocno zaboli dziewczynę.


Oni nie mówili nic, ale to nie znaczy, że inni o tym nie rozmawiali. To był gorący temat.


Chwilę póżniej przyszedł chłopak-bohater otoczony tłumem Streferów. Brakowało tylko wrzasków: "Przejście dla najlepszego strzelca! Pokłońcie się waszemu wybawacy!". Vera by tego nie przeżyła.


Minho patrząc na całe to zbiegowisko wyglądał jakby zaraz miał eksplodować. Zacisnął pięści. Jego żyły widoczne były nawet z daleka. Gdyby przyjżeć się uważniej można by było dostrzeć pulsującą w nich krew. Zaraz wstanie- pomyślała dziewczyna. Chłopak jednak tego nie zrobił, ponieważ w tym samym czasie podszedł do nich Clint.


-Newt się obudził- oznajmił.


Thomas spojrzał na niego i pokiwał głową.


-To dobrze- powiedział.- Dzięki za informację.


Clint odszedł. Chuck spoglądał na Verę co jakiś czas, by sprawdzić czy wszystko wporządku. Ta wiadomość jednak nie uderzyła w nią tak bardzo, ponieważ nie wiedziała kim jest ten Strefer. Wkrótce zdała sobie sprawę z tego o co chodziło Clintowi.


-Czy ten Newt... to on był tym, który zemdlał?- zapytała.


-Tak- odpowiedzieli niemal jednocześnie.


Vera poczuła ukłucie w żołądku.


Chwilę później na kolację przyszedł kolejny chłopak. Dziewczyna rozpoznała w nim osobę, której dzień wcześniej uratowała życie. Była lekko przerażona.


***


Kiedy "fani" chłopaka-bohatera zobaczyli Newta odrazu podbiegli do niego potykając się o własne nogi. Zasypali go powiataniami i zaprowadzili do Strefera z łukiem. On natomiast czekał na niego wywyższając się przy tym. Jakby oczekiwał, że Newt z wdzięczności będzie go całował po stopach. Ktoś krzyknął: "Podziękuj swojemu wybawcy, sztamaku!". Newt się zaśmiał.


Thomas był wściekły. Vera to zauważyła.


Chłopak wstał i zaczął iść w kierunku tłumu. Minho poszedł za nim. Chuck też. Dziewczyna nie ruszyła się z miejsca.


-Za nic mu nie dziękuj, Newt!- krzyknął któryś z nich.


-Co ty wygadujesz?! Uratował mu życie! Musi mu podziękować!- odezwał się ktoś ze zebranych.


-Ma być mu wdzięczny za kłamstwo?- zapytał Minho ze złością.


Mina "bohatera" znacznie sie zmieniła. Trochę się zawstydził.


-O czym ty mówisz?- chciał wiedzieć Newt.


-Pomyśl. On przecież zawsze, kiedy strzela, pudłuje, a trenuje dopiero od kilku dni. Myślisz, że oddał by tak perfekcyjny strzał nie mając doświadczenia? To nie on sterzelił!- oburzył się Minho.


Wtedy podszedł do zebranych Alby.


-Co jest?- zapytał.


-Mamy tutaj niezłego kłamcę- podsumował krótko Thomas i wskazał na chłopaka, którego tak wszyscy uwielbiali.


-Widziałem ten wyczyn. Powiedziałeś, że to twoja zasługa. A teraz mów prawdę- rozkazał Alby.


Chłopak chwilę stał w milczeniu.


-To nie byłem ja- wyszeptał tak cicho, że ledwo go było słychać.


-Możesz powtórzyć?- Thomas próbował go upokorzyć.


-To nie ja strzeliłem!- zezłościł się.


Streferzy byli zaskoczeni. Niektórzy mieli szeroko otwarte szczęki. Wyrażali niedowierzanie.


-Jak nie ty to kto?- zapytał Newt.


Thomas i Minho czekali aż odpowie.


-Dziewczyna.


Wszyscy obrócili się w kierunku stołu, przy którym siedziała. Nie było jej tam. Uciekła- pomyślał Thomas.


Streferzy wrócili do kolacji. Very nie było tam gdzie być powinna, więc jej przyjaciele jej nie szukali. Wszyscy byli w ogromnym szoku. Jedzeniu towarzyszyła cisza.


Newt chwycił kanapkę. Nie usiadł wśród przyjaciół. Poszedł jej szukać. Tej, która naprawdę uratowała mu życie.


.....


Dzisiaj moja przyjaciółka uświadomiła mi,  że jestem uzależniona. Uzależniona od wstawiania rozdziałów. Pozdrawiam moją BFF z Agusia&company.


Dzięki za przeczytanie!


Podoba wam się moja historia? Zachęcam do gwiazdkowania&komentowania!!!



Comment