Rozdział 38

-Vera, nad czym się tak zastanawiasz?- zapytała ją lekarka.


Emma siedziała naprzeciwko niej. Patrzyła jej w oczy.


-Wczoraj pani kanclerz powiedziała mi, że mam na imię Iris, a nie Veronica. Zastanawiam się dlaczego wszyscy nie mówią do mnie po moim prawdziwym imieniu.


-Znałam twoich rodziców. Poprosili mnie, żebym się tobą opiekowała oraz, żeby zmienić ci imię na takie, którego nikt nie będzie kojarzył z nimi.


-Z nimi?- dopytywała dziewczyna.


-Pewnie pani kanclerz mówiła ci, że kochali mitologię. Iris to dość nietypowe imię.


-No tak. Ale dlaczego "Vera"?


-To imię oznacza przynosząca zwycięstwo. Kiedy na nie wpadłam pomyślałam o tym, że przyczynisz się do naszego małego zwycięstwa.


-Myśleliście, że dzięki mnie wynajdziecie lek.


-Tak- odpowiedziała lekarka.


Sen rozmazał się w głowie Very, a gdy zrobił się wyraźniejszy akcja działa się w innym miejscu.


Laboratorium.


Dziewczyna stała przy blacie ciągle coś notując. Obok niej pracował jakiś naukowiec. Przyglądała się temu co robił.


-Jeśli jakąś substancję trzeba stworzyć sztucznie to z czego ją zrobić?- zapytała.


Naukowiec westchnął.


-To znaczy, że trzeba ją zrobić z innych substancji. Na przykład mieszając to z tym- palcem wskazywał opakowania- otrzymasz mydło. Powiedz co się tutaj znajduje.


-To jest sód, a to kwas palmitynowy- odpowiedziała.


-Dobrze.


-A co jeśli nie ma się takich substancji jak kwasy czy metale pod ręką? W sensie, że nie są dostępne.- Vera oczekiwała na słowa mężczyzny.


-Niektóre można pobrać z roślin i ze zwierząt.


-Aha.


Dziewczyna wróciła do pracy.


Sen się skończył.


Vera nie obudziła się. Spała dalej tak jak Newt i Minho.


***


Wczesnym rankiem obudził ją Minho, który poprosił ją, żeby poszła za nim. Newta nie było. Szybko wstała i ruszyła za Zwiadowcą.


Zaprowadził ją do części Strefy, w której jeszcze nigdy nie była.


-Dokąd idziemy?- zapytała.


-Chciałaś zobaczyć mapy, co nie?- odpowiedział.


-Tak, ale czemu tak wcześnie?


-Nawet nie wiesz ile wariatów mieszka tutaj razem z nami. Lepiej, żeby nikt nas nie widział.


-Ogay.


Przedarli się przez gęstwinę drzew. Dotarli do drewnianych drzwi. Minho otworzył je i przepuścił Verę pierwszą. W środku czekał Newt.


-Od czego zaczynamy?- zapytał.


-Pokaż jej jedną z map- powiedział Zwiadowca.


Vera dostała do ręki kawałek papieru z rysunkiem korytarzy. Uważnie mu się przyglądała.


-Wtedy gdy weszłam na mury zauważyłam, że gdyby zobaczyć go z lotu ptaka, można by zobaczyć co tworzy.


-Wystarczy połączyć mapy- dodał Minho.


-Trzeba mieć na to pewien sposób. Domyślam się, że labirynt nie jest w stanie ułożyć całego kodu.- Vera wiedziała, że czeka ich masa pracy.


-Może masz rację. Zajmiemy się tym innym razem. Teraz musimy pogadać z Thomasem. Ciekawe czy wyciągnął coś od naszej kochanej Teresy.- Minho opuścił Nowy Pokój Map. Vera i Newt zrobili to samo.


W czasie gdy Minho próbował wyciągnąć jakieś informacje od Thomasa, Vera i Newt poszli na śniadanie.


-Co się dzieje między tobą a Thomasem?- zapytał gdy usiedli przy stole.


-Nic. Wiem, że to wygląda trochę dziwnie, ale ostatnio ze sobą nie rozmawiamy.


-Dziewczyno, wczoraj o mało się na niego nie rzuciłaś!


-No dobra, trochę się wkurzyłam, bo nie przyszedł w nocy i nie przyszedł nawet ze mną pogadać. Totalnie mnie olał.


-Ehh... Może rozmawiał z nią o czymś ważnym?- Newt chciał sprostować sytuację.


-To i tak nie jest już ważne.- Vera ugryzła kawałek kanapki.- Wiesz, to wygląda trochę tak jakby próbował się do mnie zbliżyć, żeby wyciągnąć od mnie informacje.


Newta zamurowało.


-Dlaczego tak myślisz?- Chyba się zmartwił.


-Wcześniej się tak nie zachowywał. Raz powiedział, że nie pozwoli na to, żebym cierpiała, a teraz najbardziej mnie rani.


Newt wzruszył ramionami. Nigdy nie myślał w taki sposób o swoim przyjacielu, ale szkoda mu było dziewczyny.


Vera wstała i poszła do Szpitala na dyżur. Ktoś w końcu musiał się zająć Alby'm i Streferami po Przemianie.


.....


Dzięki za przeczytanie! Wiecie co teraz zrobić, prawda? :)

Comment