black



Złapałam jego chłodną dłoń i uśmiechnęłam się pokrzepiająco.


Przychodnie szpitala były ponure i zimne, jak zawsze.


- Michael Clifford.


Chłopak wstał i udał się do gabinetu, nie posyłając mi żadnego spojrzenia, nic nie mówiąc.


Został nam jeden dzień. Byłam pewna, że on chce mnie od siebie odizolować, odizolować od wszystkich jego problemów i cierpienia, bo nie chciał, bym była w to zamieszana.


Nie miał prawa tego zrobić.


A zresztą, nie udawało mu się. Już cierpiałam, kiedy myślałam o tym, że mnie zostawi.


Przez sześć dni znajomości nikt nie stał się dla mnie tak ważny jak chłopak, który już niedługo oślepnie i pojedzie do kliniki, żeby leczyć depresję.


W drodze powrotnej odezwał się tylko raz.


- Chciałbym, żebyś wytłumaczyła mi znaczenie czarnego. Bo wiesz, teraz to jedyne co będę widzieć.


Rozpłakałam się.


- Czarny to śmierć, cierpienie i smutek.


Parsknął ironicznym śmiechem. To nie było do niego podobne.


- Czyli idealne określenie mojego serca, skarbie.




_________


następny rozdział będzie odrobinkę smutniejszy, ale tylko odrobinkę słoneczka x



Comment