2. Jak to się zaczęło

Odstawił mnie dopiero gdy byliśmy do pasa w wodzie. Parzyłam mu prosto w oczy. Nagle chłopak oddalił się ode mnie. Po czym ochlapała mnie morską wodą.


- Ej - mówiąc uciekałam w przeciwnym kierunku.


Cameron zaczął mnie gonić. Nie udało mi się uciec daleko. Chłopak od razu mnie dogonił, złapała mnie w pasie i na chwilę uniósł do góry.


- Puść mnie - krzyknęłam, nie przestając się śmiać.


- Nie ma mowy.


Udało mi się wyrwać z objęć chłopaka. Zaraz po tym ochlapałam go wodą. Uśmiechając się pod nosem. On od razu mi się odwzajemnił. Nie przestawałam się śmieć biegnąć ku plaży. Cameron pobiegł za mną. Gdy dobiegłam do mojego ręcznika, obejrzała się za siebie. Tuż za sobą zobaczyłam chłopaka. Usiadłam na ręczniku serdecznie się do niego uśmiechając, odwzajemnił mój gest.


- Znam fajną bar niedaleko, może pójdziemy się czegoś napić ? - zapytał siadając obok mnie.


- Mam leprze pomysł - nie odwracałam wzroku od mojego rozmówcy - Chodźmy do mnie mieszkam nie daleko.


- Spoko.


Wstałam i sięgnęłam po sukienkę którą szybko ubrałam.


- Wolałem się w poprzednim stroju.


- Nie będę iść przez miasto w samym bikini, żeby sprawić Ci przyjemność.


Podniosłam ręcznik z piasku i wytrzepałam go.


- Szkoda - stwierdził zakładając na siebie biały T-shirt.


Zabrałam resztę rzeczy i razem ruszyliśmy w stronę mojego domu. Jak już wspominałam nie było do niego daleko, więc po chwili staliśmy przed wejściem do posiadłości.


- Łoo. Masz masz wspaniały dom, jesteś bogata - zaczął Cameron widząc ogrom posiadłości mojego taty.


- Mój ojciec jest.


Weszliśmy prosto do ogromnego salonu połączonego z kuchnią.


- To czego się napijesz - spytałam podchodząc do lodówki.


- Masz coś z alkoholem.


- Tak, co chcesz - powiedziałam i podeszłam barku z najróżniejszymi alkoholami.


W zasadzie to tata nie pozwalał nam nic z stamtąd ruszać, ale przecież nie zauważy braku kropli alkoholu.


- Masz morze whisky ?


Otworzyłam wielką szafkę z trunkami i rozejrzałam się. Sięgnęłam po butelkę najdroższej whisky jaką dostrzegłam. Wzięłam szklankę z grubym dnem i nalałam alkohol. Podałam ją chłopakowi.


- Ty nie pijesz ? - zapytał rozsiadając się wygodnie na kanapie.


- Ja wolę wino.


Sięgnęłam po butelkę mojego ulubionego czerwonego wina. Napełniłam kieliszek do połowy i odstawiłam ją na miejsce. Wzięłam trunek i usiadłam obok Camerona. Ten wziął łyk cieczy i odstawił szklankę na ławę, zaczynając mi się natarczywie przyglądać. Speszona upiłam trochę wina i odwróciłam twarz w przeciwną stronę. W tym momencie poczułam czyjąś dłoń na moim nagim udzie. Odruchowo zacisnęłam nogi i z powrotem skierowałam wzrok na chłopaka.


- Rozluźnij się.


Jego ręka wędrowała coraz wyżej i wyżej. Patrzyłam na niego, nic nie mówiąc.


- Jesteś strasznie spięta. Mam coś co pomorze Ci się rozluźnić - mówiąc zabrał dłoń z mojego uda i sięgnął do kieszeni. Z której wyciągnął małą plastikową torebeczkę, w której znajdowało się kilka białych tabletek.


- Co to jest ?


- Tabletki, które pomogą Ci się rozluźnić.


Nie byłam pewna czy chce to brać. Nigdy wcześniej nie brałam żadnych narkotyków. Chłopak wyjął narkotyk i zamknął opakowanie, wkładając je z powrotem do kieszeni. Tabletkę położył sobie na języku, po czym przybliżył się do mnie. Stykając nasze usta. Zaczął mnie całować, niepewnie odwzajemniłam pocałunek. Cameron przekazał mi zawartość swoich ust, którą połknęłam. Tabletka miała nieprzyjemny smak, dlatego natychmiast zapiłam ją winem.


- Zaprowadzisz mnie do swojego pokoju ? - zapytał dopijając drinka.


- Jasne - odstawiłam kieliszek na stolik i wstałam - Idziesz ?


- Tak - również podniósł się z kanapy.


Skierowałam się w stronę klatki schodowej. Powoli zaczęłam pokonywać stopnie. Wtedy spostrzegłam schodzącego z góry Dylana. Chłopacy spojrzeli po sobie, po czym mój brat porozumiewawczo mrugnął do Camerona. W tamtym momencie nie do końca wiedziałam o co mu chodzi. Weszliśmy do pokoju.


- Twój pokój jest ogromny.


Nie reagując na jego słowa, stanęłam przed lustrem poprawiając włosy.


- Mówiłem Ci już że jesteś piękna ? - zadał pytanie retoryczne, podchodząc bliżej mnie.


Obróciłam się w jego stronę. A chłopak uśmiechnął się czarująco, łapiąc mnie za biodra i przyciskając do siebie. Po chwili wsunął obydwie dłonie pod moją sukienkę. Dotykając tym samym moich pośladków. Moje ciało przeszedł dreszcz. Cameron chwycił na duł mojej sukienki i pociągnął ku górze. Zdejmując ją ze mnie. Nie wiem dlaczego mu na to pozwoliłam, może byłam już pod wpływem narkotyku. Nowo poznany chłopak, zdjął z siebie koszulkę i zsunął spodnie. Zostając w samych bokserkach. Złapał mnie za kark i przycisnął do swojego nagiego torsu. Następnie zaczołga składać mokre pocałunki na mojej szyi, idą w stronę dekoltu. Kiedy dotarł do piersi, wolną ręką odpiło mój stanik i odrzucił go na ziemię. Zaczął delikatnie przygryzać moje nagie piersi. Co sprawiało mi przyjemność. Polizał mój sutek, który stanął jak na zawołanie.


- Na łóżko - rozkazał popychając mnie w jego stronę.


Upadłam na plecy.


- Nogi szeroko.


Wykonałam jego polecenie. Chłopak od razu chwycił za moje majtki i zerwał je zemnie. Po czym jeszcze mocniej rozchylił moje nogi i usadowił się między nimi. Zaczął całować moją kobiecości, schodząc coraz niżej. Co w tamtej chwili sprawiało mi ogromną przyjemność.


- Wstawał - usłyszałam nad sobą oschły głos chłopaka.


Zignorowałam to i przekręciłam się na drugi bok. Wtedy usłyszałam dźwięk odbezpieczanej broni. Tego odgłosu nie da pomylić się z niczym innym. Natychmiast zerwałam się do pozycji siedzącej. Nad sobą zobaczyłam Camerona, z pistoletem wycelowanym prosto we mnie. Zaraz za nim stał Dylan. Od razu zakryłam kołdrą nagie piersi, na których było już widać malinki.


- Co wy do cholery wyprawiacie - krzyknęłam myślą że to jakiś głupi żart.


- Wstawaj - rozkazał mój brat.


Cameron nie przestawał trzymać mnie na muszce. Wykonałam rozkaz i wstałam z łóżka, owinięta kołdrą.


- Ubierz się.


Podniosłam moje majtki leżące na podłodze i wsunęłam je na siebie. Szybko podeszłam do szafy po czym wyjęłam z niej pierwszą lepszą koszulkę. Którą założyłam.


- Idziemy - brat chwycił za moją bluzkę i pociągnął w stronę drzwi.


Napastnicy poprowadzili mnie do salonu. Gdzie od razu ujrzałam, nieznajomego mi chłopak stojącego z bronię. Tuż obok moich pozostałych braci, siedzących pod ścianą. Na twarzach wszystkich dało się dostrzec przerażenie.


- Siadaj - Dylan popchnął mnie w ich stronę.


Logan odsunął się na bok robiąc mi miejsce. Miedzy sobą, a Marcusem. Usiadła, nadal będąc przerażona tym ci właśnie się stało. Trzech kolesi, a w tym mój brat stali nad nami z bronią w ręku.


- Nic, Ci nie jest - spytał najstarszy z moich braci.


- Nie.


- Cicho tam - krzykną jeden z porywaczy.


- John, pilnuj ich. My idziemy dobrać się do sejfu starego - oznajmił Dylan.


John to imię coś mi mi mówiło. A na tak to przecież brat Camerona. Dwójka chłopaków zniknęła z mojego pola widzenia. John rozsiadł się na kanapie i zaczął bawić się bronią. W pewnym momencie sięgnął po wciąż stojący na łamie, kieliszek z niedopitym prze zemnie winem. Błyskawicznie dopił zawartość szkła.


- Mała zrób mi drinka - rozkazał patrzą prosto na mnie.


Bałam się cokolwiek powiedzieć.


- Ja ci zrobię - odezwał się Logan, próbując wstać.


- Sieć - krzyknął, łapiąc pistolet i wymierzając go prosto w chłopaka - Ona mi zrobi - dodał.


Przestraszona podniosłam się i podeszła do barku.


- Co chcesz ?


- A co masz skarbie ?


- Wino, szampan...


- Coś mocniejszego - przewał mi.


- Whisky, brandy, tequila ?


- Daj mi najdroższą whisky, jaką masz.


Sięgnęłam po szklankę którą ustawiłam na blacie, nalałam do alkohol do jej połowy i spojrzałam na Johna.


- Podaj mi.


Wzięłam szklankę w trzęsące się ze strach dłonie i podałam mu ją.


- Grzeczna dziewczynka.


Usiadłam obok braci, patrząc jak chłopak wpija trunek.


- Ten stary piernik zmienił szyfr do sejfu - usłyszałam rozwścieczony głos brata.


Zaraz po tym razem z Cameronem byli już w salonie.


- Co, mówiłeś że to będzie szybka akcja.


- Spokojnie zaraz coś wymyślę - mówiąc nerwowo chodził po pomieszczeniu - Jennifer, zadzwoni do ojca. Powie mu że trzymamy ich na muszce i zapyta się o szyfr.


- Przecież stary od razu wezwie gliny.


- Zdążymy się ulotność, na dachu jest helikopter.


- A umiesz go pilotować - zapytał zdenerwowany Cameron.


- Nie, ale Logan potrafi.


- Nigdzie was z tą nie zabiorę - przerwał im blondyn.


- Zabierzesz bo zastrzelimy twoją kochaną siostrunie - stwierdził John, przystawiając mi pistolet do skroni.


- Już dobrze, nie róbcie jej krzywdy.

Comment