Trzydziesty trzeci bohater

Michael mierzył chłodnym wzrokiem swojego partnera, przerzucając w dłoniach czarne pióro. 


-Więc czego ode mnie oczekujesz? - zapytał, podnosząc wzrok na sufit, a raczej na kryształowy żyrandol nad nimi, który kołysał się lekko na boki przez delikatne powiewy wiatru, które wpadały do komnaty poprzez uchylone okno. 


-Daj im wyjechać. Gdzieś daleko. Dalej dadzą sobie radę - powiedział pewnie, unosząc drobną głowę do góry, a Mike nie mógł wyjść z podziwu dla niego. Podobała mu się ta jego waleczna i uparta strona, którą widział po raz pierwszy. Nie był już miękko kluseczką, która jest urocza i bardzo niesamodzielna, a stał się kapryśną księżniczką, która potrafi postawić na swoim. Bardzo imponował mu swoją postawą, ale postanowił się z nim jeszcze podroczyć, chciał zobaczyć jak daleko jest w stanie się posunąć. 


-Wtedy stracę zaufanego szefa straży. Nie mogę sobie na to pozwolić - odparł bardzo poważnie, ze skupieniem obserwując zmieniającą się mimikę twarzy blondyna. Po kolei widział szok i niedowierzanie. Odchylił się na oparciu, chcąc stworzyć scenerię ignorancji. 


-Mimo wszystko by go książę stracił. Nie przeżyłby utraty ukochanej osoby. To nie takie proste - westchnął głęboko, kręcąc głową. Powoli zdawał się tracić cierpliwość, a przecież to w jego delikatnych, drobnych dłoniach leżał los jednego człowieka, który był sam w sobie bytem bezcennym.  


Przez chwilę zapadła między nimi cisza, podczas której mężczyźni, o ile można nazwać tak szesnastoletniego chłopca, mierzyli się twardym spojrzeniem, a straszy z nich zastanawiał się jak to możliwe, że ten mały i delikatny chłopczyk za czyjąś sprawą potrafił stanąć murem, a za samym sobą już nie. Bardzo go to zastanawiało, a jednocześnie intrygowało, bo nigdy nie spodziewałby się po nim takiego uporu, a jego jasne oczy w tamtej chwili wyrażały wielkie zawzięcie. 


Czerwonowłosy uśmiechnął się pod nosem, a niższy nie wiedział, czy to dobra oznaka, czy wręcz przeciwnie, bo to była bardzo poważna rozmowa, a Mike najzwyczajniej wydawał się stroić sobie z niego żarty. Już jakieś średnio miłe słowa miały opuścić jego pulchne usta, kiedy książę przemówił. 


-Dobrze. Do rana mają odpłynąć z przystani - głos księcia nadal pozostawał nieco radosny, co zbiło księżniczkę z tropu, bo przecież zgodził się. Wyraził chęci uratowania tej dwójki, a jednak w dalszym ciągu pozostawał rozbawiony, a blondyn zaczął się zastanawiać co jest w tym wszystkim nie tak. Nie rozumiał, że  Michael w pewien, bardzo skomplikowany, sposób był z jego postawy dumny i jednocześnie szczerze zaskoczony. 


Chłopiec przestąpił z nogi na nogę, przygryzając swoją wargę i starając się rozszyfrować zachowanie zielonookiego. Nie udało mu się to jednak. dlatego był co najmniej sfrustrowany, czego oczywiście starał się nie okazywać. Zastanawiał się co mógłby powiedzieć, ale nic rozsądnego nie przychodziło do jego blond główki. 


-Żartuje sobie książę? - zapytał dość głupio, kiedy prawie cała pewność siebie, jaką zdołał uzbierać, uleciała z niego w parę sekund.Clifford zwyczajnie się zgodził, a on raczej nie tego oczekiwał. Myślał, że czeka ich dość długa wymiana poglądów, żeby nie nazwać tego kłótnią, a na samym końcu książę i tak by się nie zgodził, a tymczasem niebieskooki nie musiał się nawet zbyt bardzo starać, a przekonał drugiego do zmiany zdania. To wszystko było co najmniej podejrzane, ale Luke wolał nie rozwodzić się nad tym zbytnio, aby nie dojść do zbyt pochopnych i krzywdzących wniosków. Bop być może Clifford wcale nie był taki zły, jak mu się na początku wydawało. 


Straszy posłał mu kolejny onieśmielający uśmiech, a następnie spuścił swój wzrok na stertę papierów na biurku. Pokręcił wolno głową, jakby samemu nie wierząc, że się na to wszystko zgadza, bo przecież on nie miał w tym najmniejszego interesu, a jeszcze mógł ponieść straty.


-Dlaczego miałbym? Skoro moja księżniczka prosi, nie jestem w stanie odmówić - odpowiedział z zadziornym uśmiechem. Uważnie obserwował zdezorientowanie wymalowane na twarzy szesnastolatka i z czystym sumieniem mógł stwierdzić, że podoba mu się to, co widzi. 


Wtedy właśnie Luke stał się jeszcze bardziej niepewny, niż wcześniej, a Mike tylko cieszył się z tego, że udało mu się przełamać twardą barierę księżniczki. Teraz tylko musiał się dowiedzieć jak ją wybudować, ale to raczej nie powinien być większy problem. 


-Oh. Dziękuję - wyszeptał niepewnie chłopiec, patrząc nic nierozumiejącym wzrokiem na swojego małżonka i powoli przełykając ślinę. Teraz, kiedy osiągnął to, co musiał, znowu poczuł się niepewny i nieco zagrożony. Pragnął jak najszybciej wyjść z gabinetu, aby nie musieć być z Cliffordem sam na sam. 


Zaczął powoli cofać się do wyjścia, ale po chwili został zatrzymany przez swoje własne imię, wychodzące z ust starszego. Spojrzał na niego przestraszonym wzrokiem, całkowicie niepotrzebnie, bo mężczyzna spoglądał na niego dość przyjaźnie i łagodnie, co było zupełną nowością, kiedy zazwyczaj obdarowywał go jedynie obojętnym spojrzeniem, które nie pozostawało na nim zbyt długo. 


-Usiądź sobie na chwilę, musimy o czymś jeszcze porozmawiać - wskazał na jeden z foteli, akurat na ten, który znajdował się najbliżej masywnego biurka, a chłopiec bez słowa zajął na nim miejsce. - Dostałem list z Casterly Rock. Żądają powrotu Philipa do królestwa. 


-Co zamierza książę zrobić? - dopytał chłopiec, będąc niezbyt zadowolonym z takiego obrotu sprawy. Nie miał pojęcia do czego im jest potrzebny jego przyjaciel, ale wolał się nad tym dłużej nie zastanawiać. 


-Właściwie nasze królestwo tylko czekało na taką okazję - powiedział Clifford nie odrywając swojego spojrzenia do twarzy młodszego. - Zamierzamy użyć go jako pretekstu do rozpoczęcia starcia zbrojnego, a następnie przejąć ziemie Casterly Rock. Nie oddamy Philipa. 


-Dlaczego? - dopytywał, będąc bardzo zdziwionym nie tyle co samą informacją, co tym, że starszy postanowił się tym z nim podzielić, a nawet oczekiwał jego opinii na ten temat. Coraz bardziej gubił się w ich relacji. 


-Powiedzmy, że nie bardzo przypasowało mi to, jak Hemmingsowie traktują swoje dzieci, ale jest to tylko jedna z wielu przyczyn. Ród Hemmingsów zbyt bardzo namieszał na świecie i zaczyna to niektórym nieco przeszkadzać, a jeżeli my wchłoniemy ich ziemię, staniemy się jeszcze potężniejszym królestwem. Luke, nie masz się czego obawiać, ty jesteś Cliffordem, włos ci z głowy nie spadnie, przysięgam. 


-Ale tobie może spaść, prawda? 


Jadę właśnie na spotkanie z taką dziewczyną, z którą pisałam raz w życiu i to dzisiaj


Pozdrawiam ją


Wydaje się być sympatyczna, więc chyba przeżyję


Trochę jestem zmęczona po nieprzespanej nocy, ale jest dobrze


Do następnego meow

Comment