12. Uwaga: ojcowie chronią swoje córeczki nawet po śmierci

Narzeczony. Ona ma narzeczonego?! Nie skończyła jeszcze szesnastu lat, a już chcą ją ochajtać? Wiedziałem, że jej matka to wariatka, ale żeby do tego stopnia? Jako dobrze, że moi rodzice tacy nie są.


-Co tu robi?


-Wpadł z niezapowiedzianą wizytą. Co jakiś czas tak robi, no wiesz, żeby poznać się lepiej przed ślubem. Chociaż raczej go nie doczekam...- to ostatnie chyba mówiła bardziej do siebie. Naprawdę myślała, że chciałem ją zabić? Nie zrobiłbym tego, jeszcze nie teraz, po prostu trochę mnie poniosło. Muszę przyznać, że zupełnie nie spodziewałem się takiej reakcji z jej strony. Nawet nie podejrzewałem , że jest do czegoś takiego zdolna.


-Jak udało mu się przedostać przez osłonę? Minevra nałożyła ją z powrotem od razu po wtargnięciu porcelanek.


-Matka może kontrolować kogo tarcza przepuszcza. Clovis należy do owego grona.- już chciałem wyjść, w końcu dowiedziałem się wszystkiego co chciałem, ale Adrianna łapała mnie za łokieć. Odwróciłem głowę.


-Czekaj. Co chcesz zrobić?


- A jak myślisz?


-Nie zabijajcie go.


-A kto mi zabroni?


-Jeśli to zrobisz narazisz cały swój gang. On zawsze wraca po kilku dniach. Jeśli nie pojawi  się w domu po upływie określonego terminu jego matka natychmiast wszcznie alarm, a królowa wróci, sprawdzić co się stało. Zastanie tu was, a reszty możesz się sam domyślić...- podała logiczne argumenty, jednak wiedziałem, że robi to ze względu na tego szlachcica, a przecież mogłaby nic nie mówić, zabilibyśmy go, wróciłaby Gabriela, a dziewczyna byłaby wolna, z możliwością zemsty na nas. Mimo to, zdecydowała się ratować skórę temu elfowi, co jest równoznaczne z jej śmiercią. Aż tak mocno  go kocha?


-No to co mamy zrobić, by nas nie wsypał?- zamyśliła się na chwilę.


-Pozól mi z nim porozmawiać.


-Co?! Zwariowałaś?! Możecie razem nas zaatakować.


-Daj mi dokończyć. Jeśli powiem mu, żeby odjechał posłucha. Będziecie mieli spokój. Jeśli mi nie ufasz...- to chyba logiczne-...możesz iść ze mną. Powiem, że zatrudniłam nowego ochroniarza. Tylko nie zdradź się z tym, że jesteś człowiekiem. - analizowałem przez chwilę, to co powiedziała.


-Zgoda. - powiedziałem po chwili- Ale musimy się spieszyć. Nie mamy dużo czasu.- zacząłem ją ciągnąć w stronę schodów, jednak znowu mnie zatrzymała.


-Czekaj! Nie możemy iść tak ubrani! Wszystko spali na panewce!


-Racja. Gdzie są jakieś ubrania?


-Ja mam swoje w sypialni, a ty...- zmierzyłam mnie wzrokiem-...myślę, że zmieścisz się w strój ojca.


-Elfa przez którego twoja matka dostała świra?! Zapomnij!


-Nie waż się tak o nim mówić!- wrzasnęła, popychając mnie. Tak wściekłej nie widziałem jej nigdy. Dostrzegłem , że jej oczy zaczęły lekko świecić, jakby kumulowała się w niej magia- To człowiek go zamordował!- popchnęła mnie znowu, tym razem mocniej- To wina jednego z was!- kolejne pchnięcie-Nie jego!- kolejne- Zrobiliście ze mnie pół-sierotę, z mojej matki wrak osoby, którą kiedyś była!- teraz uderzyła tak mocno, że upadłem na ziemię. Stała nade mną, a oczy świeciły jej tak, jak wtedy w celi. Głos brzmiał nienaturalnie, jakby był wzmocniony, nienaturalnie głośny- Sam jesteście sobie winni, a teraz macie czelność przychodzić tu i grozić MI?!- zaczęła unosić się nad podłogą, a włosy latały wokół twarzy księżniczki-Pożałujecie tego! Wszyscy!- rozbłysło zielone światło, które na chwilę mnie oślepiło. Zasłoniłem oczy. Kiedy je otworzyłem Adrianna leżała nieprzytomna na ziemi, a naokoło szalały płomienie. Super! Po prostu bajecznie!


Poderwałem się na nogi. Przez głowę przemknęła mi myśl, by zostawić blondynkę na pastwę losu, w końcu, bądź co bądź, właśnie mi groziła, a to nikomu nie może ujść płazem, ale szybko porzuciłem ten pomysł. Sprowokowałem ją, a najwyraźniej tata był dla niej drażliwym tematem. No i, przede wszystkim, Tom do czegoś jej potrzebował. Ukręciłby mi łeb, gdybym zignorował jego rozkazy. Podniosłem piętnastolatkę z ziemi i omijając szybko rozprzestrzeniający się ogień pędziłem w kierunku schodów. Skakałem po kilka stopni,  a i  tak czułem płomienie liżące moje plecy. Na czoło wstąpiły mi kropelki potu. Miałem nadzieję, że na tamtym piętrze nikt nie został, bo już by było po nim. Otuchy dodawał mi fakt, że nie słyszałem krzyków.


Dym z palonego drewna dostawał mi się do płuc, kaszlałem, oczy łzawiły, a nie byłem nawet w połowie tych monstrualnych schodów. I wtedy wydarzyło się najgorsze, a za razem najlepsze. Potknąłem się i stoczyłem ze stopni.Najgorsze, bo tak się poobijałem, że siniaki męczyły mnie przez kilka kolejnych dni, przynajmniej dziewczyna za mocno nie oberwała. Mój pech spowodował, że przejąłem większość na siebie. Cudownie. A najlepsze, bo dużo szybciej znaleźliśmy się na  niższym piętrze, z dala od ognia. No a czym jest kilka obtarć w porównaniu do życia? Niczym.


-Co się stało?!- podbiegł do nas Al, który miał na mnie czekać, aż dowiem się czegoś od córki Gabrielli. Wstałem, otrzepując się.


-Ta gnida wywołała pożar.


-Żartujesz! - spojrzał na nieprzytomną nienawistnie- Jest martwa?


-Nie, tylko zemdlała.


-To ją dobij.-dopiero teraz widzę jacy my wszyscy jesteśmy bezwzględni. Może zielonooka miała rację? W tym rzeczywiście jest coś nieludzkiego.


-To nie jej wina.


-Przecież sam powiedziałeś...


-Wiem co powiedziałem!- przerwałem-Ale nie zrobiłam tego specjalnie!-przynajmniej taką miałem nadzieję-Zdenerwowałem ją i po prostu...wybuchła.


-Przecież mogła ci coś zrobić! Lepiej skończy z nią zanik zrobi komuś krzywdę! Jeśli ty nie możesz ja to zrobię.- już wyciągał zatrute rzutki, którymi posługiwał się na co dzień, jednak natychmiast podniosłem księżniczkę i stanąłem tak, by odgrodzić ją od przyjaciela. Zatrzymał się wpół kroku, zaskoczony.


-Nawet się nie waż! Wtedy będziemy tacy jak oni, jak nasi prześladowcy. Już jesteśmy...Niczym się od nich nie różnimy. - szatyn powoli opuścił rękę w której trzymał strzałkę.


-Zrobiła ci parnie mózgu?


-Nie. Tylko przygadała do słuchu.


- No cóż, zrobisz jak uważasz, ale bądź ostrożny. Wygląda niewinnie, ale nie musi taka być. Nie zapominaj czyją córką je...


-Elfa, którego zamordował człowiek, a mimo to nas nie nienawidzi. Ona to nie jej matka, zapamiętaj to sobie.- do dziś nie wiem, dlaczego stanąłem w jej obronie, jednak z perspektywy czasu myślę, że wtedy po raz pierwszy przejrzałem na oczy i zrozumiałem jak bardzo nasze słowa odbiegały od czynów. Mówiliśmy "sprawiedliwość", a karaliśmy niewinnych. Chcieliśmy wolności, a pozbawialiśmy jej innych. Narzekaliśmy na wyrządzone nam krzywdy, gdy sami robiliśmy dokładnie to samo. Adrianna miała rację.


CDN



No, moje kosmoludy!


Kolejny odcinek maratonu za nami, a akcja zaczyna się rozkręcać, Marin, zmieniać, Adrianna...wariować? Role zaczynają się odwracać, więc czekajcie klikając gwiazdki i pisząc komentarze, bo w kolejnym rozdziale spotkamy pana narcyza!



Comment