Rozdział 4

5 stycznia 2013


„Gdy przytuliłeś mnie po raz pierwszy prócz motylków w brzuchu i braku dopływu powietrza poczułam bezpieczeństwo, którego tak bardzo mi brakowało..."


Tak jak powiedział, tak zrobiłam. Wczoraj napisałam do niego i umówiliśmy się na godzinę 13:00. Michał miał przyjechać po mnie, a potem mieliśmy coś robić. No właśnie coś, bo oczywiście to była niespodzianka i nie chciał uchylić rąbka tajemnicy.


11:30


Półtorej godziny do naszego spotkania. Zaczynam się coraz bardziej denerwować. Jestem pełna obaw, że coś nie wyjdzie. Jestem w trakcie rozmyślania jak się ubrać, bo w sumie nie wiem co będziemy robić, a jak wiadomo dziś jest 5 stycznia i jest zima, a wolałabym nie zmarznąć.


Po 20 minutach rozważań postanowiłam jednak napisać do Rychlika.


*Do Michał *


Jest bardzo duży problem...


Prawie od razu odpisał.


*Do Patrycja *


Jaki? Co się stało, zaczynam się martwić?


*Do Michał*


Kompletnie nwm w co się ubrać :(


*Do Patrycja*


Ty sobie teraz żartujesz?! Ja tu od zmysłów odchodzę, a tobie chodzi tylko o jakieś ciuchy. Możesz z łaski swojej mnie nie straszyć?


*Do Michał*


Ciuchy są bardzo ważne, bo nie chce zmarznąć. Wiesz, że na zewnątrz jest -5C. To jak mam się ubrać?


*Do Patrycja*


Ciepło, żebyś mi się nie przeziębiła. Tak po za tym pospiesz się, bo jest 12:10, wsiadam w auto i jadę po cb.


*Do Michał*


Boże przecież ja nie zdążę :/


*Do Patrycja*


Będę za godzinę :*


Miałam się ubrać ciepło, tak. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej grube z polarem getry, bluzkę z długim rękawem koloru turkusowego i moją ulubioną bluzę z kapturem. Do torebki wrzuciłam najpotrzebniejsze rzeczy: portfel, pomadkę, krem i chusteczki. Złapałam za telefon i poszłam do łazienki. Przeczesałam włosy i zrobiłam delikatny makijaż. Wracając do pokoju wyciągnęłam z szafki w holu moje ulubione botki.


12:50


Przygotowania dopinałam na ostatni guzik. Kiedy zakładałam kurtkę mój telefon zaczął dzwonić. Gdy tylko zobaczyłam od kogo to połączenie na mojej twarzy zawitał uśmiech. Odebrałam i się przywitałam. Rozmowa nie trwała długo, bo Michał zadzwonił po to, żeby mnie poinformować o tym, że czeka na mnie pod domem.


13:40


Bardzo długo jechaliśmy na miejsce niespodzianki. Myślałam, że nigdy tam nie dojedziemy. Oczywiście już dawno byliśmy po za miastem.


- Michał daleko jeszcze?


- Jeszcze kawałeczek, zaraz będziemy.


Po 5 minutach zaparkowaliśmy na zaśnieżonym parkingu obok jakieś dużego parku. Wyszliśmy z auta i skierowaliśmy się w jego kierunku.


- Powiem Ci coś, ale pod żadnym pozorem nikomu tego nie mów. Dobra?


- Przecież wiesz, że nawet jakbym chciała to tego nie zrobię, bo nie mam komu powiedzieć. Możesz mi zaufać, naprawdę.


- Znalazłem to miejsce całkiem przypadkiem, kiedyś uciekłem z domu i wsiadłem w pierwszy lepszy pociąg i tak trafiłem tutaj. To był najgorszy moment w moim życiu, ale tutaj wszystko sobie przemyślałem i wróciłem, bo to nie miało sensu. Jednak przyjeżdżałem tu bardzo często. Ma coś w sobie, coś takiego uspokajającego.


- Nie powinieneś mnie tu przywozić. To jest twoja przystań Michał. Powinniśmy już wracać.


- Patrycja ja Cię tu specjalnie przywiozłem, bo to tutaj poznałem prawdziwego siebie. Tego, który jest miły, troskliwy, a przede wszystkim tego, który nie ćpa. Chce Ci pomóc. Nie chce, żebyś zrobiła coś czego później będziesz żałować.


- Michał ja sobie radzę sama. Czy ty to w końcu zrozumiesz? - w oczach już czułam łzy.


-Nie poradzisz sobie. W pewnym momencie będziesz myślała już tylko o tym jak sobie ulżyć, jak uciszyć uczucia. Chodź ze mną w moje tajemnicze miejsce. Chcę ci je pokazać. - Łzy zaczęły lecieć mi po policzkach. Miałam ochotę stamtąd uciec. Wrócić do domu, zamknąć sie w pokoju i rozpłakać jeszcze bardziej, jak małe dziecko, któremu stała się krzywda. Tak się w tedy czułam . On złapał moją dłoń i przyciągną do siebie. Kiedy trzymał mnie w ramionach czułam się bezpiecznie, moje problemy gdzieś ulatywały, czułam spokój, którego tak dawno nie było.


- Aniołku nie płacz, proszę. Nie mogę patrzeć jak cierpisz.


- Ja pierwszy raz od dawna nie czuje strachu. Tyle ludzi mnie zdradziło, zostawiło, skrzywdziło, a ty jesteś tu teraz przy mnie i nie pozwalasz się załamać.


- Będzie dobrze. Obiecuje, że ci pomogę. Słyszysz? Pomogę ci. Nie zostawię cię samej.


Do tajemniczego miejsca szliśmy w ciszy, ale nie była ona krepująca. Michał nie puścił mnie nawet na chwilę. Cały czas trzymał moja dłoń. Nie powiem zaczęło mi się to podobać, ale on w tej chwili był dla mnie kimś więcej niż znajomy i nie chcę go stracić.


- Ufasz mi? - odezwał sie w końcu Rychlik.


- Bezgranicznie.


- Zamknij oczy. Zaprowadzę cię gdzieś. - posłuchałam go. Bałam sie trochę, że sie wywrócę, bo było ślisko, ale chłopak spisał się świetnie.


- Otwórz oczy i sie odwróć.


Tak jak powiedział tak zrobiłam. Moim oczom ukazał sie najpiękniejszy widok jaki kiedykolwiek wcześniej widziałam. W jego centrum był wielki wodospad, z którego nie płynęła woda, bo zamarzła formując dużych rozmiarów sople lodu. Przed nim był tez dość spory stawik, który oczywiście tez był pokryty lodem. To cudowne miejsce otoczone było wysokimi iglastymi drzewami, które pokryte były puchem. Przez jakiś czas jeszcze wpatrywałam się w ten piękny widok.


- Michał tutaj jest nieziemsko i ta nieskazitelna biel. – powiedziałam w końcu.


-Wiedziałem, że ci się tu spodoba.


- Miałeś racje. Cieszę się, że mnie tu przyprowadziłeś. Dziękuje. – przytuliłam go.


- Nie ma sprawy. Tu zaczęły sie rozwiązywać moje problemy, więc tutaj zaczynamy też rozwiązywać twoje. U mnie wszystkie oprócz jednego zostały zapomniane.


- Chodzi ci o narkotyki prawda. To z tym cały czas sie borykasz.


- Tak. – powiedział smutno. - Z tym się nie da tak łatwo skończyć.


- Pomogę ci. Wierzę, że razem damy radę. Będę cię wspierać. Zrobię wszystko, żebyś z tym skończył.


- A ja mam zamiar pomóc poukładać ci życie.


- To teraz jesteśmy przyjaciółmi?


- I to jakimi - jego uśmiech był taki szczery. Był osoba, która nie mało przeżyła i jedyną, która mnie rozumiała, może nie całkowicie, ale jednak.


- Moglibyśmy już wracać do domu? Trochę zaczęło mi się robić zimno.


- Pewnie w aucie włączę ogrzewanie to szybciutko sie rozgrzejesz.


18:20


Właśnie zostałam obudzona. Staliśmy już pod moim domem. Byłam tak zmęczona, że zasnęłam. Dałam chłopakowi całusa w polik, podziękowałam za wspaniale spędzony czas i pożegnałam się. Ten jeszcze obiecał, że napisze do mnie przed snem. Wysiadłam z auta, pomachałam jeszcze na pożegnanie i skierowałam się do frontowych drzwi. Były otwarte, co mnie zdziwiło. W przedpokoju wisiały rzeczy moich rodziców. Już wiedziałam, że kroi się jakaś awantura.


Oddaję Wam czwarty rozdział mojego opowiadanka. Mam nadzieję, że się spodoba.

Comment