5. Ojcowie

Kwiecień 2010

Jest prawdziwą królową. Jego najukochańszą księżniczką. Przepiękna i utalentowana. Po prostu chodzący ideał. Wychodzi na scenę i wzrok wszystkich widzów skupia się na niej. Widać, że jest w swoim żywiole. Dzisiejszego wieczoru nie gra Balladyny... Ona nią jest. Słychać to w tonie jej głosu i widać w gestach. Urodziła się do tej roli. Dzisiejszy występ to jej debiut.

Jej ojca rozpiera duma. Oglądając córkę na scenie teatru, ma ochotę poderwać się z miejsca i wykrzyczeć wszystkim, że to jego dziecko. To premierowy spektakl, więc po jego zakończeniu odbywa się kameralna impreza. Córka go zaprosiła. Idzie jej pogratulować, ale gdy tylko się do niej zbliża, widzi, że tuż obok stoi jej chłopak. Jakże go nie lubi. Uważa, że ona zasługuje na kogoś lepszego. Para razem pracuje. Ten młody mężczyzna zagrał dzisiaj Kirkora u jej boku. Oboje zbierają gratulacje.

- Nie powiem do niego ani słowa- Robert informuje Halinę szeptem.

- Wiem, że go nie lubisz, ale nie chcesz przecież sprawić przykrości Ewie.

- Mamo, tato! Jesteście!- Młoda kobieta zauważa swoich rodziców i się do nich uśmiecha.

- Byłaś wspaniała, skarbie- mówi Robert i przytula córkę. Potem jego wzrok spotyka się ze wzrokiem przyszłego zięcia, Tadeusza.

- Miło państwa widzieć!- wita się.

Robert tylko posyła mu wymuszony uśmiech i niechętnie podaje mu rękę. Potem Halina się z nim wita.

- Oboje razem dzisiaj świetnie wypadliście- chwali ich kobieta.

Mrozowski odnotowuje, że córka nagle się prostuje i spina. Posyła jej pytające spojrzenie.

- Dyrektor teatru idzie w naszą stronę- wyjaśnia.

- Ptysiu, spokojnie, to przecież mój tata- Tadek ją uspokaja.

Robert już ma się odwrócić, gdy słyszy głośne:

- Mój złoty chłopiec! I nasza gwiazda wieczoru! Byliście dzisiaj fenomenalni. Rozpiera mnie duma!

Mężczyzna ma na nosie czarne okulary przeciwsłoneczne. Ubrany jest w kolorową koszulę w kwiaty, na rękach ma bransoletki, a na palcach kilka pierścionków. Za nim idzie kobieta ubrana w suknię w podobny wzór. Dyrektor chwyta swojego syna za ramiona i całuje go w oba policzki. Potem to samo robi z Ewą.

- Bardzo dziękuję, panie dyrektorze- mówi dziewczyna.- Chciałabym, aby poznał pan w końcu moich rodziców.

Mężczyzna się odwraca w stronę Mrozowskich i zdejmuje okulary. Lustruje Roberta od góry do dołu. Brunet zresztą robi to samo. Dyrektor uśmiecha się sztucznie, ale nie podaje ręki.

- Nazywam się Arkadiusz Krajewski- przedstawia się.

- Robert Mrozowski- odpowiada oszołomiony.

Arek całuje Halinę w rękę i też się sobie przedstawiają. Brunet przedstawia się także kobiecie, która przyszła z Arkiem.

- Adrianna Krajewska- kobieta odpowiada. Mrozowski czuje, że jest do niego wrogo nastawiona.

Ten wieczór nie mija zbyt miło, przynajmniej dla Roberta. Arek, jego żona i Halina zdają się dobrze bawić w swoim towarzystwie. Mrozowski jest spięty, ale nie ma się czym denerwować. Krajewski konsekwentnie udaje, że się nie znają. W pewnym momencie Robert nie wytrzymuje presji i wychodzi na papierosa. U jego boku pojawia się Adrianna. Też odpala papierosa. Przez chwilę stoją w ciszy, ale kobieta w końcu się odzywa:

- Nie bądź taki spięty, Robert. Arek nikomu nic nie powie.

Mrozowski tylko wytrzeszcza oczy ze zdziwienia.

- Pamiętam cię jeszcze z czasów, gdy się z nim spotykałeś. Arek nadal czasami o tobie wspomina. Przykro mi widzieć, że nadal o tobie myśli.

- A mi przykro, że twój mąż myśli o kimś innym...

Adrianna parska śmiechem.

- Wiem, że Arek jest gejem- wyznaje.- Wiedziałam od początku. Ja jestem lesbijką. Wzięliśmy ślub, żeby nikt się do nas nie przypierdalał. Tak było wygodniej. Poza tym bardzo lubię Arka jako człowieka. Kocham go, jak kocha się najlepszego przyjaciela. Czuję to samo z jego strony.

- A Tadek..?

- Robert, nie załamuj mnie. Przecież wiesz, jak robi się dzieci. Zawsze chciałam mieć dziecko. Powiedziałam o tym Arkowi, a on uznał, że zrobimy sobie jedno. Nie bałam się ani trochę. Wiedziałam, że Arek będzie dobrym ojcem i mnie nie zostawi. Teraz żyjemy w otwartym związku.

- Młody wie?

- Wie- odpowiada ze spokojem i się uśmiecha.

- I dlaczego mi o tym wszystkim mówisz?

- Bo myślę, że dobrze by było, żebyś wiedział. Arek jest zbyt dumny i nie wyciągnie do ciebie ręki jako pierwszy, ale należy mu się chociaż jedna szczera rozmowa. Robert, on ci nigdy nic złego nie zrobił. Nadal cię kocha.

- Przestań- Mrozowski się broni.- Nie możesz tego wiedzieć.

- Tak? Twoja córka jest dobrą aktorką, ale Arek tego nie wiedział, gdy zatrudniał ją w teatrze. Zrobił to tylko dlatego, że to twoja córka. Bo nosi nazwisko jego ukochanego. Wiedział, że jest twoja. Dziwi mnie, że ty nie poznałeś, że Tadeusz jest jego. Nasze dzieci spotykają się już od jakiegoś czasu.

- Nawet nie wpadłem na to, że Arek ma rodzinę! Poza tym nigdy nie zapytałem Tadeusza o nazwisko. Widziałem go tylko kilka razy w życiu. Jeśli mam być szczery, to nie wzbudził we mnie sympatii.

- Czyli jednak wiedziałeś podświadomie. Za bardzo ci go przypominał.

Robert już ma zaprzeczyć, ale zdaje sobie sprawę, że to prawda. Nie może do niego dotrzeć, że obca kobieta rozgryzła go w tak krótkim czasie.

- Porozmawiaj z nim- powtarza po raz kolejny.

- Jak ty to sobie wyobrażasz po tylu latach?

- Normalnie, Robert. Nawet jeżeli ty nigdy go nie kochałeś. Chociaż trudno mi w to uwierzyć.

Adrianna gasi papierosa i wraca do środka. Robert jeszcze chwilę stoi na zewnątrz i także wchodzi do budynku. Widzi, że Halina wdała się w rozmowę z Adą. Natomiast Arek rozmawia z Ewą i Tadkiem. Mrozowski nie może przeżyć, że jego córka patrzy na Krajewskiego z takim uwielbieniem. Wiele razy mówiła, że dyrektor teatru jest dla niej autorytetem i Aniołem Stróżem jej teatralnej kariery. Wiedział, że jest twoja- słowa Adrianny przemykają przez myśli Roberta. Podchodzi bliżej. Arek go zauważa.

- Znalazłeś nas, Robert- mówi Krajewski.- Już myślałem, że się zgubiłeś. Nie chciałbym, aby ktoś się zgubił w moim teatrze.

- Byłem tylko na papierosie.

Arek nie odpowiada, tylko patrzy na Roberta wzrokiem podszytym taką nienawiścią, jaka może powstać tylko z miłości. Jego syn wyczuwa napiętą atmosferę.

- Chodź, Ewa, przywitajmy się z naszymi przyjaciółmi!- mówi i odciąga dziewczynę za rękę.

- Dziękuję, że dałeś jej szansę- mówi Mrozowski. Nie wie, co powinien jeszcze powiedzieć.

- Nie zrobiłem tego dla ciebie.

- Nie śmiałbym nawet tak pomyśleć. 

Stoją w ciszy przez kilka minut. Robertowi jest wstyd, a Arek czuje się tak, jakby coś miało go zaraz rozerwać od środka.

- Chodź do mojego gabinetu- prosi Krajewski, nie patrząc mu w oczy. Nie czeka na jego reakcję, po prostu zaczyna iść przed siebie.

Mrozowski przez chwilę nie wie, co powinien zrobić, ale wie, że druga taka okazja do rozmowy może się nie zdarzyć, więc zaczyna iść za dawnym kochankiem. Kiedy zamyka za sobą drzwi gabinetu, Arek już siedzi za biurkiem.

- Zamknij drzwi- nakazuje.

Robert patrzy na niego z niepewnością.

- Po prostu nie chcę, aby ktoś nam przeszkadzał. Przecież nic ci nie zrobię, chcę pogadać.

Brunet zatem zamyka drzwi i siada naprzeciwko Arka. Przez minutę patrzą na siebie w ciszy. Mrozowski nie może tego wytrzymać, więc się odzywa:

- O czym chcesz porozmawiać?

- Myślę, że jest wiele rzeczy, o których powinniśmy porozmawiać. Ale chyba zacznę od pytania, które chciałem ci zadać przez ostatnie dwadzieścia cztery lata. Dlaczego nie wróciłeś? Powiedziałeś, że mnie znajdziesz. Powiem ci tylko tyle, że to nie było trudne zadanie, bo wyjechałem z Warszawy na zaledwie trzy miesiące. Wróciłem do rodziców, a ty dokładnie znałeś adres. Mało tego, miałem swoje znajomości na mieście i dowiedziałem się, że zdążyłeś się już ożenić!- mówi ze łzami w oczach.

Robert czuje ucisk w gardle. Nie pomyślałby nigdy, że będzie musiał się z tego tłumaczyć. To wszystko nadal boli.

- Czy tamto nic dla ciebie nie znaczyło?

- Tamto było dla mnie wszystkim, co się liczyło, Arek. Chciałem się z tobą skontaktować, ale...

***

Robert już wszedł na Kwiatową. Lada chwila miał wejść na klatkę schodową kamienicy, w której mieszkał Arek, gdy poczuł, że ktoś łapie go za kołnierz kurtki.

- Dlaczego wiedziałem, że cię tu znajdę?- usłyszał głos swojego ojca.

Edward zaciągnął syna do samochodu i pojechali do gabinetu starego Mrozowskiego. Robert siedział naprzeciwko ojca i słuchał, co ten ma mu do powiedzenia.

- Krajewski wyjechał z Warszawy, ale gdy wróci, SB się za niego weźmie. Nie odpuszczą nikomu, Robert. Nie chcę, abyś próbował go uratować. Będzie bezpieczny, jeżeli mi coś obiecasz. Z korespondencji listowej Krajewskiego z jego matką wynika, że wyjechał tylko na trzy miesiące. Właśnie tyle masz czasu, żeby ożenić się z Haliną i o nim zapomnieć. Wtedy i ja zapomnę, a jego dokumenty gdzieś zaginą- powiedział Mrozowski, wymachując aktami Arka przed nosem Roberta.

***

- Na poprawinach dał mi prezent. Kopertę z twoimi dokumentami i wszystkimi dowodami na to, że kiedykolwiek byłeś w willi. Bałem się, że jednak ma jakieś kopie. Dlatego trzymałem się z daleka. Poza tym nie mogłem tego zrobić Halinie. Potem pojawiła się Ewa... Nie mogłem wrócić. Nie wiem, czy to ma znaczenie, ale nie było dnia, żebym nie myślał o tobie.

Wyraz twarzy Krajewskiego diametralnie się zmienił. Teraz widać tylko, że jest bardzo smutny. Już nic nie pozostało z tego gniewu, który towarzyszył mu od momentu, w którym zobaczył Roberta tego wieczora.

- Robert, ja... Przepraszam, że byłem taki niemiły. Nie miałem pojęcia...

- Nie mogłeś wiedzieć, nie jestem zły.

- Uratowałeś mnie drugi raz. Pierwszego razu też nie zapomniałem ci nigdy.

- Arek, przestań. Ja cię w to wciągnąłem.

- Mogę cię chociaż przytulić?- wypala nagle Krajewski.

Mrozowski rusza się z miejsca i obejmuje Arka, który się w niego wtula.

- Dziękuję- blondyn mówi cichutko.

Robert milknie. Czuje, że jeżeli teraz otworzy usta, to się rozklei. Wiele razy chciał wyjaśnić Arkowi, co tak naprawdę się stało, ale nie miał okazji. Kiedy w końcu to zrobił, nie poczuł ulgi. Sytuacja jest zbyt skomplikowana.

- Nie wiem, czy będę umiał udawać, że nie znaliśmy się wcześniej- mówi Robert na jednym wdechu.

Arek delikatnie się od niego odrywa i ich spojrzenia się spotykają.

- Musimy, Robert. Nie możemy tego zrobić naszym dzieciom. Nie możemy zrobić im tego, co zrobiono nam. Powinni móc kochać kogo chcą. Choć nie ukrywam, że cieszyłbym się, gdyby jednak się rozstali. Nigdy nie chciałem mieć cię w rodzinie. Przynajmniej nie w takim sensie. Wyobrażasz sobie, że biorą ślub? Że twoja córka nosi moje nazwisko? Że mamy wspólne wnuki? Że spotykamy się na wszystkich możliwych świętach? Ale wiem, że za bardzo kochamy swoje dzieci, aby zrobić coś nieodpowiedniego.

- Więc rozumiem, że udajemy, że się nie znamy?

Arek tylko kiwa głową, ale po jego policzku spływa pojedyncza łza. Nawet nie patrzy na Roberta, tylko podchodzi do okna i wpatruje się w przechodniów. W końcu odzywa się zbolałym tonem:

- Czasem zastanawiałem się, jakby to było, gdybyśmy wtedy ze sobą zostali. Przez ten krótki czas, który spędzaliśmy razem, naprawdę myślałem, że będziesz już na zawsze. Pamiętam, że czasami na ciebie patrzyłem i łapałem się na tym, jak przez moją głowę przemyka taka myśl: "To ten, z którym będę dzielić życie". Chciałem cię, Robert. Tak rozpaczliwie cię chciałem. Gdy już nasza sytuacja się skomplikowała i się nie zjawiałeś, myślałem sobie: "Gdyby on wiedział, jak dobrze bym go traktował, gdyby był mój".

- Arek, nie wolno nam tak gdybać. Nie cofniemy już czasu. Obaj mamy rodziny, których nie chcemy zranić. Obaj jesteśmy ojcami i mężami. Naszym obowiązkiem jest ich chronić.

- Wiem, Robert. Kocham Tadeusza jak nic innego na tym świecie. Nigdy nie sądziłem, że będę miał dziecko. To takie wspaniałe, gdy widzisz, jak się rozwija. Jak obserwujesz, że jest do ciebie podobne- mówi, uśmiechając się smutno.- Spełniłem się jako rodzic, ale miałem wrażenie, że czegoś mi jako człowiekowi brakuje. Ja wiem, że nie da się mieć wszystkiego, ale nie taki był plan. To nie tak miało być.

- Też kocham nad życie moją córkę. Ja starałem się o tobie zapomnieć, ale nie potrafiłem. Nie wiedziałem, że byłeś aż tak ważny, dopóki nie zdałem sobie sprawy, że uczucie, które odczuwam, gdy o tobie myślę, to tęsknota. Próbowałem sobie tłumaczyć, że przecież i tak by nam nie wyszło. Że tu nie mielibyśmy przyszłości, że tak jest lepiej. Miałem tylko nadzieję, że jesteś szczęśliwy.

Mrozowski też się wzrusza. Teraz obaj patrzą na siebie i nic nie mówią. Dzielą się swoją rozpaczą po cichu. Tymi niewypowiedzianymi emocjami, które kłębiły się w nich przez lata. Nagle drzwi od gabinetu się otwierają i do środka wchodzi Tadek.

- Ojciec! Tu jesteś, szukamy cię!

Potem przenosi wzrok na Roberta i wyczuwa, że atmosfera jest naprawdę gęsta.

- Co tu się dzieje?- pyta.

- Wracaj na salę. To nie twoja sprawa

- Ale tato, przecież widzę, że coś się dzieje. Rozmawiasz tu z panem Mrozowskim, więc domyślam się, że na temat mój i Ewy...

- Wyjdź stąd!- Arek podnosi głos.- Nie masz, kurwa, pojęcia, o czym my rozmawiamy i to nie jest twój interes!- Krajewski wybucha.

Tadeusz tylko patrzy na ojca przez kilka sekund, odwraca się na pięcie i wychodzi. Dopiero wtedy dociera do Arka, co zrobił.

- Mieliśmy udawać, że...

- Zamknij się, Robert! Wiem, co mieliśmy! Zbieraj się, wychodzimy- mówi Arek.

Już za chwilę obaj idą korytarzem i rozglądają się za młodym Krajewskim. Wchodzą na salę i okazuje się, że większość gości się już rozeszło. Tylko Halina, Adrianna i Ewa stoją i rozmawiają. Gdy Ada ich zauważa, odzywa się:

- Czekamy na was! Impreza już się skończyła.

- Gdzie Tadek?

- Myślałam, że jest z wami. 

- Idź do domu, poszukam go- deklaruje Arek.

- Pomogę ci- mówi Robert, zanim zdąży się zastanowić, co robi. Podaje kluczyki od samochodu Halince, a blondyn rzuca mu ostrzegawcze spojrzenie.

- Wiem, że i tak miałam wracać, ale jak ty się dostaniesz do domu?- pyta zaniepokojona kobieta.

- Dam sobie radę.

Halina nie dyskutuje. Kobiety się z nimi żegnają i wychodzą. Wtedy Arek bierze głęboki oddech i zauważa:

- To wcale nie jest podejrzane.

Krajewski podchodzi do pierwszego stolika i nalewa sobie kieliszek wódki.

- Też chcesz?

Robert tylko kiwa głową i już za chwilę trzyma w dłoni kieliszek wypełniony alkoholem.

- Za co pijemy?- pyta cicho Arek.

- Za wolność- odpowiada Robert bez zastanowienia.- Bo nie można bać się wszystkiego. Na pewno nie wolności.

Krajewski tylko patrzy na Mrozowskiego z uczuciem, które krył w sobie tak wiele lat. Doskonale pamięta, kiedy powiedział to samo zdanie Robertowi lata temu. Mężczyźni wypijają szybko alkohol i nastaje cisza. Arek na chwilę wychodzi z sali. Za chwilę wraca z małym radiem i jakąś płytą CD w ręku. Podłącza urządzenie do najbliższego kontaktu i włącza muzykę, którą obaj dobrze znają. Sale wypełniają dźwięki piosenki Chcę ci powiedzieć coś, a Arek wyciąga rękę w stronę Roberta. Mrozowski przez chwilę się waha.

- Mieliśmy szukać twojego syna...

- Siedzi w swojej garderobie, jestem pewny.

Mrozowski niepewnie daje się zaprosić do tańca. I tańczą jak za dawnych lat. Cały świat na chwilę przestaje istnieć. Kiedy piosenka dobiega końca, Arek chwyta Roberta za koszulę i go całuje. Za chwilę rozbrzmiewają pierwsze dźwięki następnego utworu na płycie, ale nagle się urywają. Krajewski patrzy w stronę radia i widzi Tadeusza trzymającego w ręku kabel. 

- Synku, ja ci zaraz wszystko wyjaśnię...

- Wiem, co widziałem- odpowiada.- Prosiłem cię, abyś był miły dla rodziców Ewy, ale nie w ten sposób, tato.

- Tadek, to strasznie skomplikowane.

Arek podchodzi do syna i chce położyć mu dłoń na ramieniu, ale on gwałtownie się odsuwa.

- Nie obchodzi mnie, jak bardzo to jest skomplikowane. To ojciec twojej przyszłej synowej. Pomyślałeś przez chwilę o nas? A pan, panie Mrozowski? Nie spodziewałem się tego po panu.

- Najważniejsze, abyś nic nikomu nie powiedział- prosi Robert.

- Wystarczy mi, że ja wiem. Teraz na każdej rodzinnej imprezie będzie strach zostawić was samych.

- Jeszcze się nawet nie oświadczyłeś Ewie- mówi Arek.

- Zakładasz, że się rozstaniemy? Ja ją kocham!- wrzeszczy Tadek.

- Niczego nie zakładam. Jesteście po prostu jeszcze bardzo młodzi...

- Bo wam byłoby to na rękę. Jak długo już się znacie?

Arek patrzy na Roberta. Nie wie, co powinien powiedzieć synowi. Ich zachowanie było niewątpliwie skandaliczne. Krajewski czuje, że jego gardło się zaciska. Wie, że jeśli się odezwie, to się rozpłacze.

- Pytałem o coś- mówi ostro Tadeusz.

- Dwadzieścia cztery lata- odpowiada Arek i zakrywa usta ręką.

- To dlaczego zrobiliście mnie i Ewę, jak nie zamierzaliście przestać się spotykać?!

- To nie było tak, Tadek. Nie było tak... 

Robert widzi, że jego ukochany nie jest w stanie powiedzieć teraz już nic więcej. Wpadł w panikę.

- Usiądźmy we trzech i przegadajmy to na spokojnie- odzywa się Mrozowski.

Młody Krajewski niechętnie się zgadza. Siadają przy stoliku i Arek trochę się uspokaja.

- Może ja mu opowiem?- pyta Robert.

- Nie, powinien to usłyszeć od swojego ojca.

- Zatem słucham. Jestem bardzo ciekawy, jak do tego wszystkiego doszło.

- Rozstaliśmy się, zanim się ożeniliśmy. I nie mieliśmy ze sobą żadnego kontaktu do dzisiaj. Stare uczucia się obudziły. To się więcej nie powtórzy.

- Jakoś wam nie wierzę. Tato, na nikogo nigdy tak nie patrzyłeś, jak dzisiaj na pana Mrozowskiego.

- Gdyby nie Robert, obu nas by tu dzisiaj nie było. Ty byś się w ogóle nie urodził, bo ja w wieku dwudziestu lat już bym nie żył. On mnie uratował. Poświęcił się, abym ja mógł żyć. Wtedy były chore czasy, synek. Trudno mi się to opowiada przed własnym dzieckiem. Chyba musi ci wystarczyć informacja, że bardzo go kochałem. I nie wiem, czy kiedykolwiek przestałem, bo naprawdę chciałem go nienawidzić.

- Arek, ja...- wyrywa się Robertowi. Jest poruszony tym, co przed chwilą powiedział Krajewski.

Tadeusz rzuca ostrzegawcze spojrzenie Mrozowskiemu i nastaje cisza.

- Niech pan już dokończy- warczy Tadek.

- Dość!- Arek przerywa synowi.- Synku, naprawdę wiele się zdarzyło w tamtym czasie. Chyba tylko tyle powinieneś wiedzieć. Zostaliśmy z Robertem brutalnie rozdzieleni i nie chcemy tego samego dla was. Wiemy, jak to jest cierpieć z miłości. Dlatego masz moje słowo, że żona Roberta i Ewa nie będą miały powodów do tego, by zacząć coś podejrzewać. Nie zrobimy wam tego.

- Pani Mrozowska i Ewa? A mama? Wiem, że żyjecie w otwartym związku, ale tego by nie pochwaliła. Chyba że...- Tadek zaczyna intensywnie myśleć i w pewnym momencie patrzy na ojca wzrokiem, który wyraża ogromne rozczarowanie.- Ona wie. Wie o tym, że byliście ze sobą.

- Już wtedy mnie znała. Trudno, by nie wiedziała- Arek odpowiada spokojnie.

- Nie chcę z tobą rozmawiać, tato.

Tadek podnosi się z krzesła i zaczyna kierować się do wyjścia.

- Obiecaj, że to zostanie między nami!

- Obiecuję. Nie skrzywdzę tak Ewy.

Wychodzi z sali, trzaskając z całej siły drzwiami. Arek tylko patrzy w tamtą stronę pustym wzrokiem.

- Jestem najgorszym ojcem na świecie.

- To samo mógłbym powiedzieć o sobie, ale moje dziecko jeszcze o tym nie wie.

- Jeszcze?

- Patrząc na to, co się dzisiaj stało, odpowiedz sobie sam, czy jesteśmy w stanie ukrywać to, przypuśćmy, przez następne trzydzieści lat?

- Nie mamy wyjścia. Dlatego powiedzmy sobie wszystko, co chcemy dzisiaj i nigdy do tego nie wracajmy. Jeśli oczywiście jest jeszcze coś. Bo ja już chyba powiedziałem wszystko.

- Gdy Tadek mi przerwał, to chciałem powiedzieć, że ja ciebie też kochałem. Tylko nie byłem tego świadomy. Często o tobie myślałem, Arek.

Krajewski obejmuje swojego dawnego kochanka, przytula go i całuje w czoło.

- Chyba czas, abyśmy się stąd zbierali- mówi cicho blondyn.

Więc wstają w ciszy. Kiedy już mają wyjść na zewnątrz, Robert nagle się zatrzymuje i patrzy tęsknym spojrzeniem na Arka.

- Chcesz mi jeszcze o czymś powiedzieć?

- Nie... To znaczy tak. Skoro to nasz ostatni wieczór i o tym wiemy... Bo ostatnio nie wiedzieliśmy, że rozstaniemy się na długie lata, to chyba... Nie sądzisz, że powinniśmy spędzić go razem?

Arek tylko patrzy na Roberta. Z jednej strony jest mu za to wdzięczny, ale z drugiej jest wściekły. Wie, że z każdą kolejną minutą coraz trudniej będzie im się rozstać. Sam dziwi się swoją reakcją, gdy zaczyna śmiać się w głos.

- Powiedziałem coś nie tak?- pyta zdezorientowany Robert.

- Nie, to po prostu było takie niespodziewane... Doprecyzuj, proszę, jak chciałbyś spędzić ten wieczór, bo być może pomyślałem o czymś innym.

- Myślę, że pomyślałeś o tym samym- mówi i bierze głęboki oddech.

Uśmiech schodzi z twarzy Arka. Bije się ze swoimi myślami. Wie, że nie powinien tknąć Roberta nawet kijem, ale za bardzo chce poczuć jego dłonie na swoim ciele, jak wtedy, kiedy byli jeszcze młodzi.

- Jeden jedyny raz- mówi cicho i chwyta Roberta za rękę. Prowadzi go przez korytarz i w końcu ciągnie go ze sobą na strych.

- Czemu tam?- Robert pyta w pewnym momencie.

- Po prostu chodź.

Ich oczom ukazuje się całkiem przytulnie urządzone pomieszczenie. Pod ścianą stoi rozłożona wersalka. Obok stoją dwa fotele i stolik kawowy, na którym leży kilka książek.

- Często tu nocuję- wyjaśnia Arek.

Nastaje między nimi cisza, ale tylko chwilowa. Kiedy tylko łapią ze sobą kontakt wzrokowy, wręcz się na siebie rzucają. Najpierw tylko się całują. W pewnym momencie Robert łapie Arka za pasek od spodni. Blondyn chwyta go za rękę powstrzymując go. Mrozowski posyła mu pytające spojrzenie, a on uśmiecha się przebiegle.

- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Jak konkretnie chcesz spędzić ten wieczór?

Robert tylko wydaje z siebie pomruk irytacji, czym rozbawia Arka.

- Odpowiadaj.

- Chcę się z tobą kochać.

Arek uśmiecha się jeszcze szerzej. 

- To masz szczęście, bo ja chcę zrobić z tobą to samo.

Po tych słowach akcja nabiera zastraszająco szybkiego tempa. Kolejne części garderoby lądują na podłodze, a dwa spragnione siebie ciała złączają się ze sobą. Dwaj dojrzali mężczyźni przypominają sobie chwile, gdy byli jeszcze młodzi i nie do końca rozumieli miłość. Dzisiaj już ją rozumieją, ale każdy z nich ma swoje życie, a ich spotkanie znowu ma pozostać sekretem. Właśnie dlatego każdy dotyk czuć dwa razy intensywniej niż zazwyczaj. Każdy pocałunek dosłownie odbiera im dech w piersiach. Nic więc dziwnego, że później są wykończeni. Zasypiają w swoich objęciach, nie myśląc o niczym innym niż o tym, który leży tuż obok.

Inne myśli pojawiają się dopiero po przebudzeniu. Pierwszy budzi się Robert i dopiero dochodzi do niego, co się stało. Jest na siebie wściekły. Teraz już wie, że po tej wspólnie spędzonej nocy nie da rady udawać, że tego nie było. Dociera do niego, że musi żyć bez Arka, ale nie potrafi. Sytuacja wydaje się być bez wyjścia. Za nic w świecie nie chce ranić swojej córki. Wie, że jego uczucia muszą zejść na dalszy plan. Zerka na Arka, który jeszcze śpi. Chciałby go widzieć takiego jak najczęściej.

W błyskawicznym tempie wstaje i się ubiera. Już chce wyjść, ale patrzy na ukochanego ostatni raz. Podchodzi do niego i całuje go w czoło. Krajewski się budzi i patrzy tylko na Roberta.

- Co się dzieje?- pyta rozkojarzony.

- Kocham cię.

Po tych słowach Robert odwraca się na pięcie i wychodzi. Arek chce pobiec za nim, ale jest całkiem nagi. Szybko wciąga na siebie spodnie i biegnie za Robertem, wołając jego imię, ale gdy wychodzi na ulicę, już go nie ma.

Arek nie wie, że Robert idzie do domu. Idzie i nie może powstrzymać łez. Gdyby się nie spotkali, nic by się nie wydarzyło. Żyłby sobie spokojnie swoim życiem i nie zastanawiałby się teraz, jak wyplątać się z tej sytuacji. Na ten moment nie widzi żadnego wyjścia, które nie skrzywdziłoby żadnej osoby, na której mu zależy. Jest jednak w takim stanie, że do głowy przychodzą mu teraz różne pomysły.  Jeden z nich wydaje się być jedyną słuszną drogą. Robert przekracza próg mieszkania. Na korytarzu pojawia się Halinka i już ma zapytać, gdzie jej mąż podziewał się całą noc, ale Mrozowski zwinnie ją omija i zamyka się w swoim gabinecie.

Arek nie wie też, że Robert nigdy nie zrezygnował z zawodu milicjanta i po transformacji ustrojowej został policjantem. Nie wie, że ma w domu swoją broń. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że właśnie teraz jego ukochany obraca w dłoni służbowy pistolet i podejmuje decyzję...

***

Jak ładnie poprosicie, to może napiszę drugą część i zobaczycie, co się stało z naszym ulubionym panem władzą.

Comment