2

Jae poczuł lekkie wibracje na klatce piersiowej i zobaczył, że ekran telefonu się zaświecił. Ku jego zdziwieniu nie była to wiadomość od mamy, a powiadomienie z portalu społecznościowego:


Kang Younghyun chce dodać Cię do grona swoich znajomych.


- Kang-Young-hyun - powiedział pod nosem Jae, oddzielając każdą sylabę. Powtórzył to kilka razy, ale to nazwisko nic mu nie mówiło. Wszedł w aplikację, żeby zidentyfikować delikwenta po zdjęciach umieszczonych na profilu, ale niestety żadnego tam nie znalazł. Próbował sobie przypomnieć ostatniego Younghyuna z jakim rozmawiał, ale bezskutecznie. Wahając się, otworzył komunikator:


Park Jaehyung: znamy się?


Nie musiał długo czekać na odpowiedź.


Kang Younghyun: A nie?


Park Jaehyung: a tak?


Kang Younghyun: Rzuciłeś dzisiaj moim Edwardem Tulane'm


Park Jaehyung: nie rzuciłem


Kang Younghyun: Sam się rzucił
Kang Younghyun: Wprost na paskudne brudne linoleum


Park Jaehyung: przepraszam, że n i e c h c ą c y zrzuciłem twoją książkę ze stolika


Kang Younghyun: Luz, chłopaku
Kang Younghyun: Nie chciałem żeby to zabrzmiało chamsko


Park Jaehyung: a jednak


Kang Younghyun: Sorry.
Kang Younghyun: Po prostu inaczej byś nie skojarzył kim jestem


Park Jaehyung: być może
Park Jaehyung: zwłaszcza, że w szkole wydawałeś się być milszy


Kang Younghyun: Wyszedłem na chama?


Park Jaehyung: nie na chama
Park Jaehyung: ale ta rozmowa nie zaczęła się zbyt przyjemnie
Park Jaehyung: sam musisz to przyznać


Kang Younghyun: Przyznaję
Kang Younghyun: Spróbuję jeszcze raz, ok?


Park Jaehyung: ok...


Kang Younghyun: CZEŚĆ, PARK JAEHYUNG


Park Jaehyung: cześć, Kang Younghyun
Park Jaehyung: tak właściwie to nie lubię jak się do mnie zwraca w ten sposób


Kang Younghyun: a jak lubisz?


Park Jaehyung: jae
Park Jaehyung: po prostu jae


Kang Younghyun: Ok, Jae


Jae, leżąc na zimnych już kamieniach nie miał najmniejszej ochoty z nikim rozmawiać. Napisał do niego tylko po to, żeby dowiedzieć się kim jest, nie chciał nowej znajomości.


Park Jaehyung: będę szczery
Park Jaehyung: nie chcę aktualnie z nikim rozmawiać
Park Jaehyung: to niestety tyczy się też ciebie


Kang Younghyun: Nie no, spoko. No problem.
Kang Younghyun: Pewnie jesteś zmęczony i już leżysz. Szedłeś spać, a ja dodałem Cię do znajomych.
Kang Younghyun: Dobranoc


Park Jaehyung: nie jestem zmęczony
Park Jaehyung: nie jestem w łóżku
Park Jaehyung: w sumie to nie ma mnie nawet w domu


Kang Younghyun: A, ok. Dobrej zabawy w takim razie. Cokolwiek robisz.


Park Jaehyung: dzięki
Park Jaehyung: i wzajemnie
Park Jaehyung: cokolwiek robisz


Spojrzał na zegarek - dwudziesta trzecia czterdzieści siedem. Czas wracać do domu, pomyślał. Gdy uświadomił sobie, że z miejsca w którym jest dojście do domu zajmie mu prawie dwie godziny, lekko się załamał. Długo zastanawiał się czy wracać na nogach, autobusem, czy zadzwonić po mamę. Ostatecznie wybrał ostatnią opcję. Już w samochodzie wyczuł, że rodzicielka nie jest zadowolona z jego samotnych nocnych wojaży. Wiedział jednak, że nie zwróci mu uwagi, bo w końcu wyszedł z domu.


Younghyun rzucił telefon na łóżko. Ze szczoteczką i pianą w ustach udał się do łazienki. W progu swojego pokoju zastał swoją młodszą siostrę. W jednej dłoni trzymała swój szary kocyk, a drugą przecierała oczy.
- Hej - szepnął niewyraźnie - ceu ne pis?
- Co? - zapytała.
- Czeaj - odpowiedział jej, po czym poszedł szybko do łazienki. Wrócił, wycierając twarz ręcznikiem. - Czemu nie śpisz? - zapytał.
- Nie mogę.
- Rodzice będą źli, jak Cię tu znajdą, wiesz? - W odpowiedzi pokiwała głową. - Chodź. - Wziął ją za rękę i poszedł z nią do własnego pokoju. - Śpimy razem. Może być? - Dziewczynka znów pokiwała głową.


Obydwoje leżeli już w łóżku. Younghyun leżał na plecach, a dziecko przytulone było do jego ramienia.
Mała należała do tych dzieci, które śpiąc wiercą się i przewracają z boku na bok. Younghyun kopany było po żebrach, brzuchu i udach, przez co on sam nie mógł spać. Wielokrotnie rozważał wyniesienie siostry do jej własnego łóżka, jednak doskonale wiedział, że jutro by się do niego nie odzywała. Postanowił to przecierpieć i poświęcić się dla czteroletniej miniaturki człowieka. Owa miniaturka obudziła go nad ranem osobiście. Skakała po nim, łaskotała go po twarzy i chichotała. Nie zważała na to, że była sobota, godzina szósta rano.
- Youngmi... proszę cię - stęknął, gdy dziewczynka przykładała stopę do jego policzka.
- Pójdziesz ze mną na spacer? - zapytała radośnie.
- Później. Ale tak, pójdę.
- A zrobisz sobie ze mną zdjęcie?
- Tak, zrobię. Ale później.
- Younghyun... - Chłopak spojrzał na siostrę kątem oka. Szybkim ruchem ją przytulił i docisnął do siebie na tyle mocno, że nie miała możliwości ruchu. Zaczęła się śmiać.
- Jak nie dasz mi spać, to już nigdy nie wezmę cię na noc do siebie - zagroził.
- Zawsze tak mówisz - odparła przez śmiech dziewczynka.
- No to powiem mamie, że chodzisz w nocy po domu zamiast spać. Popatrz - wyciągnął spod poduszki telefon - już do niej dzwonię.
- Nie, Younghyun, nie. Już będę cicho.
- Zawsze tak mówisz.


Ostatecznie Younghyun został ściągnięty z łóżka chwilę po siódmej. Zmuszony został do zrobienia śniadania, warkocza i przeczytania książki. Siedział po turecku na kanapie, a na jego udzie opierała głowę Youngmi. Chłopak przeczesywał jedną dłonią jej kitkę od warkocza. Nagle do salonu weszła mama. Rozespana, w niebieskim puchatym szlafroku.
- Cześć, dzieciaki - rzuciła od progu.
- Cześć, mamo! - krzyknęła radosna dziewczynka i zerwała się z sofy. Podbiegła do kobiety i ją przytuliła. Younghyun w tym czasie poniósł się i skierował do swojego pokoju tak, aby mała tego nie zauważyła.


Younghyun otworzył oczy i spojrzał na zegar wiszący obok drzwi. Czternasta piętnaście. Godzina prawie idealna. Podparł się na łokciach, po czym wziął w dłoń telefon. Miał tylko wiadomość od mamy: Chodź na obiad. Potem weź na spacer Youngmi, bo podobno obiecałeś
- No obiecałem... - mruknął pod nosem, a następnie energicznie wstał z łóżka.


Szli szeroką aleją przy rzece Han. W zasadzie tylko on szedł aleją, bo dziecko biegało po trawnikach zrywając kwiatki. Younghyun miał już własny bukiet składający się ze stokrotek i nie do końca rozwiniętych jeszcze niezapominajek. Zostały do zrobienia jeszcze bukiety dla mamy i taty. Gdy kilkulatka zaczęła narzekać na ból nóg, chłopak nie miał innego wyboru jak wziąć ją na barana. Byli w trakcie ważnej dyskusji dotyczącej decyzji, czy powinni pójść na lody czy raczej na gofry, gdy Younghyun zauważył znajomą twarz.
- Cześć, Jae - rzucił, gdy znajomy go mijał. Na początku zdaje się go nie usłyszał. Chłopak zwolnił dopiero jak zwrócił uwagę na twarz Younghyuna. Wyciągnął z uszu słuchawki.
- H... hej - odpowiedział.
- Wyspałeś się? - rzucił żartem.
- T-tak... Wyspałem.
- Kto to? - zapytała dziewczynka, siedząc na ramionach starszego brata.
- Mój kolega. Nazywa się Jae.
- A lubisz go?
- Wydaje się być w porządku.
Dziewczynka zmierzyła wzrokiem obcego.
- Na pewno? - zapytała. W odpowiedzi otrzymała skinięcie głową. Znów spojrzała na Jae, po czym wyciągnęła do niego dłoń ze stokrotkami. - Masz.
Jae lekko się uśmiechnął i nieśmiało wyciągnął rękę po prezent.
- Może się przedstawisz - zaproponował małej brat.
- Jestem Kang Youngmi - mówiąc to, chciała się ukłonić, ale w efekcie uderzyła czołem w głowę chłopaka.
- Siostra? - zapytał Jae. Younghyun potwierdził. - Urocza.
- Dała ci kwiatki. Doceń to.
- Doceniam. Nie chcę być niemiły, ale muszę iść.
- Jasne, nie zatrzymuję cię. Miłego dnia.
- Dzięki. Wzajemnie. Pa, Youngmi - pomachał przed twarzą dziecka, które zrobiło to samo.
Jae odszedł na kilkanaście metrów, a mała się za nim oglądnęła.
- Dlaczego oddałaś mu bukiet, który miał być dla mamy? - zapytał Younghyun półżartem. Nie otrzymał odpowiedzi. - Hej... czemu oddałaś bukiet mamy? - Jako odpowiedź uzyskał cichy bełkot zakończony równie cichym chichotem. - Co? Powtórz.
- Bo Jae był ładny - odparła wstydliwym tonem.

Comment